Zła moda na bezstresowość a może jednak bezkarność.

Źródło
Na placu zabaw
Dużo dzieci, dużo wrzasku, dużo zabawy.
Na ławeczce w cieniu siedzą matki, opiekunki, babcie i prowadzą na pozór normalne, realne rozmówki.
W śród dzieci na placyku wyróżnia się kilkoro dzieci.
Jest Antoś rozbrykany, zaglądający wszędzie, często obijający się o dzieci,od czasu do czasu , wpychający się w kolejkę przy zjeżdżalni, ogólnie żywe srebro.
Jest Ola która też dość żywiołowo czasem coś wykrzyknie widać że zabawa to jej żywioł, o czym często lubi poinformować mamę przybiegając do niej głośno komentując co właśnie zrobiła.
I w końcu jest Jaś co to niby się bawi, ale zblazowany lekko cała sytuacją i ogólnym faktem że musi z dzieciarnią na placyku brykać, a to specjalnie kopnie, a to szarpnie , z huśtawki zepchnie i powie do słuchu to i owo tym wszystkim lalusiom.
Plus masa innych dzieci co to zwyczajnie bawią się snują , bądź lekko wycofane siedzą cicho w piaskownicy.


Mamusie rozmawiają nie wtrącając się do zabawy (ale kontrolują wizualnie sytuację), gdy po chwili podbiega Antoś ze skargą na Jasia.
-Mamo mamo a On mnie uderzył.
Matka już z lekką aluzją w oczach rzuconą w stronę matki Jasia odpowiedziała.
- Antosiu na pewno niechcący, idź się bawić.
- Wcale nie mamo on to zrobił specjalnie i powiedział że jak naskarżę to mi łeb ukręci i do niego nasra.
Matki oburzone wszystkie patrzą na matkę Jasia, ale żadna słowem się nie odezwie a Antoś pobiegła dalej się bawić, bo po chwili zapomniał o Jasiowej przykrości i kuksańcach.

Matki w napięciu siedzą gdyby je dotknąć iskry szły by na odległość, każda w  głowie wersję odzywki szykuje, ale po chwili emocje opadają i znów pipilą o innych sprawach. Z tym że mamusi Jasia słuchają jednym uchem, albo i w ogóle.
Za to mamusia Jasia najmądrzejsza ze wszystkich swoje trzy grosze do tematy wrzuca, dając do zrozumienia innym że to ona jest idealną matką.
- Ja to swojego Jasia wychowuje bezstresowo, nie zamierzam mu niczego narzucać , niech korzysta z dzieciństwa bo ma się je tylko raz. Nas karcili na każdym kroku i jako dziecko człowiek się bał nawet odezwać. Mój synek żyje w czasach gdzie panuje wolność słowa więc czemu miałabym mu czegoś zabraniać i go ograniczać.
W tej samej chwili Jasio naparza jakiegoś chłopca skakanką zabraną Oli. Matki spanikowane zaczynają akcję ewakuację. Babcia bitego dziecka pod nosem wyrzuca coś w stronę  mamusi Jasia(tylko tak cicho co by przypadkiem nie usłyszała i nie odpowiedziała) , a mama Oli pod strachem podchodzi do Jasia prosząc o skakankę i tuląc Olę odchodzi z placyku, tak jak pozostałe opiekunki ,mamy  babcie etc.

Matka Jasia oczywiście żadnej winy w zachowaniu synka nie widzi, toż to zwykłe żywe dziecko, które potrafi sobie radzić w życiu.   Czy oby na pewno ??

Sytuacja druga dziecko starsze około 12-13lat  , powiedzmy dziewczynka.
Zjazd rodzinny , w tym również sporo osób niezwiązanych więzami krwi, sąsiedzi, znajomi.
Akcja przy stole, dorośli z dziećmi jedzą posiłek , jedni jedzą drudzy w międzyczasie dyskutują.
Dziewczynka znudzona , nie głodna siedząc na krześle umila sobie czas kopiąc(dosadnie) w stół i głośno zawodząco tak bez konkretnego celu.
Obok wujek , chcący trafić łyżką do buzi z drugiej strony kuzyn , z którym właśnie rozmawia ojciec dziewczynki.
Ojciec nie widzący nic dziwnego w zachowaniu córki, nawet nie wie czemu kuzyn co chwilkę przerywa rozmowę patrząc znacząco na dziecko a wujek którego zazwyczaj stoicki spokój zadziwia rodzinę wybucha, grożąc dziewczynce wbiciem widelca w nogę gdy ta jeszcze raz kopnie w stół. 
Oburzona rodzina i złe spojrzenie rodziców i dziadków dziewczynki. Przecież to małe dziecko nic takiego nie robiła......

Nie, nie dzieci tu nie zawiniły, robiły to do czego są przyzwyczajone i na co pozwala im najbliższe otoczenie. Myślę że gdyby rodzice choć raz zwrócili  uwagę swoim dzieciom to i otoczenie patrzyło by inaczej na te dzieci.
 Wielu rodziców myli bezstresowe(tak modne) wychowywanie z brakiem granic, zakazów, nakazów i obowiązków. Bo tak łatwiej , to lenistwo rodziców i wygodnictwo współczesnych czasów.
Stres jest potrzebny  przy wychowywaniu i rodzicom i dzieciom.Ale nie ten stres któr, wywołuje impulsywne zachowania. Chodzi raczej o lekkie napięcie które w sytuacji gdy dziecko wie że dany czyn spotka się z naganą czy wywoła złe konsekwencje pomoże mu się powstrzymać lub przynajmniej wywoła skruchę.
A rodziców pobudzi do działania i zapali lampkę "aha moje dziecko robi źle trzeba działać"

Wychowujemy dzieci , które nie znają szacunku, dobrych manier, normalnych zachowań , życia w społeczeństwie i  nie znają konsekwencji swoich czynów. Relacje między ludzkie w takim układzie wychowawczym są zaburzone i  postrzegane przez dziecko tylko z perspektywy jego samego, bez empatii, współczucia i wyższych uczuć na tym kreuje się terroryzm  i zwyrodnialstwo. Pomyślcie gdybyście meli poczucie że wszystko wam wolno, bo nigdy nie spotkała Was "kara" za zły uczynek to do czego moglibyście się posunąć?? To takie mogę bić kolegów = mogę zabić

Dziecko potrzebuje wskazówek , co wypada czego nie powinno robić , co jest niebezpieczne i czego powinno unikać. Teraz dzieci bardzo mało czasu spędzają w towarzystwie dorosłych z których biorą przykład, albo po prostu nie mają odpowiednich wzorców, wyznaczników, brak im rozmowy.
Rodzice wolą odesłać dziecko do pokoju , za złe zachowanie zamiast wytłumaczyć dziecku że coś źle zrobiło.
Ewentualnie siedząc godzinami przed telewizorem, kreuje w sobie wizję zdobywcy świata przemocą.

Rodzic jest w obecnych czasach w trudnej sytuacji.
Teraz to nie w dobrym guście, zwrócić głośno uwagę dziecku, krzyknąć  i dać mu wykład moralizatorski przy ludziach "co inni powiedzą" ( ja nie mówię o laniu i wywnętrzaniu się na dziecko bo się samemu nie wie jak zachować) ale o kulturze wychowania . O pomocy dziecku w zrozumieniu swojego błędu i pokazania mu jak sobie radzić w takiej sytuacji z poniesieniem skutków i konsekwencji swego zachowania. "Uspokój się , przeproś i spróbuj inaczej". Czasem trzeba przytrzymać , wyciszyć,dać mu szansę ochłonąć z jednoczesnym poczuciem że się przy nim jesteśmy i kontrolujemy sytuację.

W obydwu przypadkach błąd popełnili rodzice ( już dawno ) a dzieci jedynie pragną na siebie zwrócić uwagę, czy to rówieśników czy dorosłych.
 Zachowanie Jasia, zapewne to taka forma sprzeciwu że inni potrafią się fajnie bawić, on też by chciał tylko nie potrafi , nikt mu nie pokazał , nie wytłumaczył, nie zwrócił nigdy uwagi gdy robił źle, więc czemu by nie .
 W przypadku starszych dzieci chodzi  raczej o sprawdzenie granic wytrzymałości, otoczenia, bliskich i również zwrócenie uwagi na swoją osobę. "ciekawe czy przy wszystkich tez mi zwrócą uwagę"  ewentualnie rzeczywiste nie zdawanie sobie sprawy że komuś to przeszkadza bo nigdy nie przeszkadzało a myślenie o potrzebach innych nie jest w jego żuciu czymś normalnym.
 Rodzice którzy nie boją się reakcji otocznia , stosując swoje mądre metody wychowawcze mają o wiele łatwiej.
 Każdy rodzic zwracający uwagę swojemu dziecku powinien sobie zapamiętać maksymę. "nie robię krzywdy swojemu dziecku mam prawo reagować na jego złe zachowanie".
A kary nie są złe , pod warunkiem że są mądre( zabierz dziecku jeden z przywilejów dzieciństwa TV, komputer itp.), konsekwentne( egzekwuj kary które obiecałeś , bądź wiarygodny  w oczach dziecka)  i adekwatne do czynu (za bicie kolegów nie obcinamy palca ;) )
.

Niestety teraz nie ma "norm społecznych" i rodzice nie do końca wiedzą czego uczyć swoje dziecko. Miliony  bzdetnych kampanii , nie wnoszących nic do życia rodziny robią mętlik w głowie wielu z nich.
 Dziecko należy uczyć od małego,dobrych  zachować , zdrowego kontaktu międzyludzkiego(nie tylko w rodzinie), i trzeba uczyć tego również rodziców.
Jak mamy wychować modrych zdrowych psychicznie ludzi gdy na każdym kroku chcąc zwrócić mu uwagę o niewłaściwe zachowanie jesteśmy napiętnowani(to po co w ogóle się odzywać) "No bo jak to krzyknąć na dziecko" ,"ono jest małe nie rozumie",  " Daj mu spokój nic takiego nie zrobiło", "wyrośnie". Wyrośnie a i owszem ale na kolejne pokolenie które nie potrafi sobie poradzić z wychowaniem swojego potomstwa. Bo ta samowolka doprowadzi do tego że wrócimy do maczug alb i na drzewa .

Jak to z tym bezstresowym wychowaniem bywa u Was?? Rozumiecie tą wygodną modę?

Ps: wielu spraw tu nie poruszyłam bo to temat rzeka, ale jak  ktoś  patrząc na moje dzieci(gdy np.gonię je do sprzątania) powie  z politowaniem że On/ona  to wychowuje bezstresowo swoje dziecko to mu bezstresowo odpowiem. "A ja moje wychowuję normalnie" 

9 komentarzy:

  1. Ech cała prawda niestety. Ja moją Amelkę uczyłam szacunku do starszych i innych - wiadomo to dziecko i czasem "warknie" na mamę :D, ale potrafi przeprosić i to jest najważniejsze. Czasem się jej przyglądam na placu zabaw - i zazwyczaj to ona jest ta nieśmiała, ta co wpychają się przed nią na ślizgawkę. ta co nie ma nic do gadania gdy dzieci zabierają jej zabawki. Zauważyłam i staram się poprawić swoje błędy wychowawcze - tłumaczę, że ona też ma prawo powiedzieć koleżance - nie nie chcę się w to bawić i nie nie dam ci zabawki, bo w tej chwili ja się nią bawię. Ze wypada się dzielić, ale nie zawsze i nie z każdym...

    P.s - przepis na torcik jest już u mnie na blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, jeśli chodzi o mamę Jasia - na pewno takiego podejścia do wychowania nie popieram.
    Ale nie jest to zawsze takie proste jak piszesz, że konsekwencja i kara pozwolą opanować zachowanie każdego dziecka.
    Dzieci są różne, jak sama zauważyłaś na placu zabaw kilkoro z nich się wyróżniało. I nie zawsze przyczyną jest tu wychowanie dziecka, ale również jego temperament, charakter czy nadpobudliwość. I wtedy przytrzymanie takiego dziecka nawet 2-letniego wcale nie jest łatwe.
    Oczywiście i tu trzeba cały czas zwracać uwagę, nie można tolerować żadnego zachowania, które komukolwiek zagraża i być konsekwentnym, ale efekty naprawdę mogą być mało zauważalne.
    I tak np. Ty patrząc z boku wysuniesz wnioski, że na pewno temu dziecku się na wszystko pozwala, skoro ono ciągle się nie słucha lub zachowuje nieodpowiednio, a w rzeczywistości jest ono pod większym nadzorem niż Twoje dzieci.
    Nie należy skazywać takich dzieci na samotną zabawę, też trzeba je uspołeczniać.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I otóż właśnie o to mi chodziło. Czy aby na pewno jest tak jak ludzie widzą ? No nie zawsze...prawda. Ale jednak gdyby matka Jasia zareagowała i zwróciła synkowi uwagę nawet delikatną to zapewne inne mamy zauważyły by że takie zachowanie nie ma z jej strony przyzwolenia , jedynie dziecko ma problemy z adaptacją w śród dzieci... poostrzegały by dziecko inaczej i na pewno część z nich wykazało by się zrozumieniem.

      doskonale rozumiem o czym piszesz - mam trzy córki poniekąd o trzech różnych charakterach w tym jedną z oznakami ADHD i łatwo nie jest. Jednak takie dziecko mimo że nie kontroluje często swoich impulsywnych zachowań przy odpowiednim wychowaniu doskonale wie co to jest, współczucie i rozróżnia dobro od zła.
      Dzieci o których ja piszę nie wykazują skruchy bo nikt ich tego nie nauczył. A rodzice zwalają rolę wychowania na szkołę i telewizję. Takie czasy niestety , na szczęście są rodzice (nawet tych trudnych dzieci) świadomi i odpowiedzialni

      Usuń
  3. Moim zdaniem wolnosc nasza, czy naszego dziecka konczy sie tam, gdzie "zagraza" wolnosci drugiego. I tyle. Mozna napisac ksiazki o wychowaniu, a moim zdaniem jak ktos dobrze pojmie to pojecie wolnosci, to na wiele spraw spojrzymy inaczej. Dlatego nie pozwalam, zeby dziecko bilo mnie, dzieci, czy kogolwiek innego. Nie pozwalam zabierac zabawek innym maluchom ( chociaz czasem czekam, az dzieci same rozwiaza sytuacje. Jesli to sie nie udaje - wkraczam). Staram sie, by moj maly odpowiednio zachowywal sie np w restauracji, tlumacze, ze krzyczac zakloca innym spokoj, czy biegajac miedzy stolikami moze zrobic sobie, czy innym krzywde, jesli np ktos bedzie niosl goracy napoj. I takich sytuacji moge wymienic mnostwo...
    Czasami mam wrazenie, ze moze za czesto zwracam uwage swojemu dziecku, ale wole to, niz w przyszlosci ponosic konsekwencje "bezstresowego wychowania"...

    OdpowiedzUsuń
  4. Bezstresowe wychowanie.Jakos 20 lat temu bylo stresowe a to my wyszlismy na ludzi. Dzisiejsza młodzież i dzieci idzie ku gorszemu niz lepszemu niestety.
    Na to wygląda, że moje dzieci wychowuje stresowo, bo nie pozwalam sobie i innym na głowe nasrać (przepraszam)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie miałam odwagi w tekście "srania" umieszczać, ale to samo sformułowanie mi się nasuwało.

      Usuń
  5. Niestety rodzicom tak wygodnie. Chociaż zastanawia mnie jak może być komuś wygodnie, gdy dziecko jęczy, marudzi, pyskuje. No ja bym chyba wyszła z siebie i stanęła obok. Miłość i wychowanie polegają na tym by dziecko wiedziało co jest dobre, a co złe. Że za złe zachowanie trzeba ponieść konsekwencje. Najpierw pozwala się na wszystko, a później ma do dziecka pretensje, że się nie słucha. Z dziećmi trzeba rozmawiać, tłumaczyć. Ale nie każdemu się chce. A później płacz i zgrzytanie zębów, bo ciągłe wezwania do szkoły.
    U nas jest dużo miłości, ale też tyle samo konsekwencji. Ja zadowolona i dzieci też. Potrafią sobie szybko poradzić ze stresującą sytuacją. Nie ma histerii i tego typu rzeczy. Cała rodzina jest zadowolona i chyba o to chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj zazdroszczę tej konsekwencji, u mnie niestety moja konsekwencja nie pokrywa się z wizją wychowywania babci i często dzieciaczki to wykorzystują. Bywa że moje słowo jest podważane na czym tracą dzieci bo miesza im się w głowie :/ ale ciągle próbuje być stanowcza i uczyć ich poprawnych zachowań.

      Usuń

Miło mi, że poświęcasz swój cenny czas na napisanie tych kilku słów.
Dziękuję.

Obsługiwane przez usługę Blogger.