Trzecia ręka czy proteza? Mamo co wybierasz?


Czasem niektóre mamy koleżanki pytają - jak nauczyłaś małą samodzielnie jeść zupkę łyżką?
Sama się nauczyła, ja jej tylko na to pozwoliłam, nie wkładałam łyżki do rączki , nie kierowałam jak trafić do ust, po prostu kładłam z boku, a ona z czasem załapała, drogą dedukcji, przez obserwację, zabawę i wytrwałe trenowanie, (również mojej cierpliwości) wystarczyło jedynie dać dziecku przykład.
Oczywiście moja dwulatka to nie dystyngowana pani, i jedzenie rękoma to najszybszy  sposób zaspokojenia głodu, a ziemniaki z zupy, szybciej trafiają na łyżkę gdy je tam ułożą, jej zwinne paluszki, ale czy to ma znaczenie? Kompletnie nie! Może prania ciut więcej, sprzątania w koło stołu, jednak straty niewielkie za cenę  zdobywania nowych umiejętności i ciężkiej sztuki samodzielności.


Chociaż nie dla każdego, kiedyś usłyszałam "że to jedynie moje wygodnictwo, bo ile więcej mała by zjadła i nauczyła się kulturalnego jedzenia" ,"to moje lenistwo i niechęć do karmienia sprawiają że później muszę sprzątać kuchnie i prać świeżo założone ubranka" .
Każdy widzi co chce a ja przynajmniej wiem, że dzięki temu lenistwu, moje dzieci nie są życiowymi "kalekami".

Pan M często zagaduje do mnie tekstem "gdyby niektóre mamy zobaczyły na co ty pozwalasz dziecku,doznały by szoku" .Możliwe, ale na wiele rzeczy też nie pozwalam, są sytuacje gdzie trzeba granicę wyznaczyć(o bezpieczeństwo trzeba dbać), jednak jeśli chodzi o naukę samodzielności, granice tę skutecznie uelastyczniam.
Tak właśnie było w nauce poruszania się na schodach.
Każde z moich dzieci uczyłam tej umiejętności dość szybko z racji mieszkania na pietrze i częstego schodów użytkowania. Mała pokonuje je teraz na tyle sprawnie i rozsądnie, że czasem pozwalam jej na samodzielne wypady do babci,oczywiście pod dyskretną kontrolą (czasem panikuję ale jestem matką, wolno mi ;)). Doskonale wie, czego nie można robić na schodach, jak ma z tych schodów zejść bezpiecznie(na pupie) i czasem nawet siostry strofuje i poucza gdy za barierkę  się wychylą zbytnio. I żadna w tym filozofia tylko zaufać dziecku trzeba i delikatnie z boku pomóc.
Część mam wyręcza  bo tak jest szybciej, dokładniej, lepiej - niestety brak cierpliwości i nadgorliwy perfekcjonizm ograniczają autonomię dziecka.

Jak mądrze pomagać dziecku ? Być trzecią ręką czy nogą, obok tych dwóch które ma, być podporą i pomocą kiedy te dwie nie dadzą sobie rady,  nie zamiast nich .
Bycie SUPER mamą nie polega na wiecznym wyręczaniu , kontrolowaniu i osłanianiu na każdym kroku przed trudnościami. Taka nadgorliwa "miłość" nie pozwala dziecku uczenie się na własnych małych błędach, doprowadzając do bezradności w życiu dorosłym.
A wystarczy aby rodzice wybiegli wyobraźnią w przód, albo postawili się w miejscu dziecka. Bo w najbliższy czasie (to naprawdę szybko mija) dziecko pójdzie do przedszkola/ szkoły.
 Chcielibyście żeby ktoś obcy wycierał wam dupsko? No bo przecież zawsze robiła to mama. Ewentualnie przy posiłku siedzicie przyglądacie się jak inni jedzą i czekacie aż ktoś pomoże Wam zjeść niewinną kanapkę - bo przecież zawsze mama wtykała Ci je do buzi.
Jak byście się poczuli? Zażenowani? Zagubieni ?Sfrustrowani? No właśnie właśnie nie róbcie tego swojemu dziecku, nie ochronicie go w życiu przed wszystkim, nie wyręczycie we wszystkim, ale możecie nauczyć swoje pociechy samodzielności.

Ja jednak wolę być dla moich dzieci,  trzecią ręką, od czasu do czasu, niż plastikową protezą na stałe.

15 komentarzy:

  1. Za to Cię kocham Mirka,wiesz?Tyle mamusiek protez wokół mnie że szok.Ja postępowałam i postępuje podobnie jak Ty i często dbierana jestem przez to jako dziwadło.Ale dobrze mi z tym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też jestem matka dziwoląg, ale dzieci mamy szczęśliwsze :)

      Usuń
  2. Ehh Mireczko ja to taka pół na pół jestem staram się nie wyręczać w wielu rzeczach synka,ale jeśli chodzi o jedzenie to mu pomagam przy płynnych daniach bo jak bym mu nie dała lub nie pomogła nałożyć na łyżeczkę to by nie zjadł bo on niejadek straszny:( najchętniej to by tylko chlebek jadł:( . Jesli chodzi o schody to sam wchodzi i ja jedną rękę schodzi:),ale jak byliśmy u dziadków to tam go brali pod paszki i go wprowadzali jakby nie potrafił bo on taki mały,przewróci się itp mówili:) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a no właśnie dziadkowie , u nas babcia nadal Lenę karmi mimo że kilka razy uwagę zwracałam, bo mała ma rączki i sama potrafi, ale to dziadkowie oni są wrażliwsi ;)

      Usuń
  3. robie podobnie - staram sie na tyle ufac dziecku, że wiem na co je stac i co moga zrobić. Moja mała sama je - całą sobą, ale je, Sama schodzi i wchodzi po schodach. Miła z 1,5 roku jak się twego już nauczyła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja mama (a babcia moich dzieci) chyba do dziś ma do mnie pretensje (może nie do końca uświadomione pretensje), że nie latałam za dziećmi z łyżeczką ;-)
    Mój najmłodszy syn ma teraz fazę na schody, powiem szczerze, że akurat schodów to jakoś się boję. Synek ma rok i 4 m-ce. Nieraz mnie zadziwia jak ładnie potrafi sam zejść z 4 schodków, ale z drugiej strony często się jeszcze potyka i bałabym się go puścić z wyższej wysokości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam czasem problem z zaufaniem do dziecka.. Pracuję nad tym i myślę, że jestem na dobrej drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie napisane jakbym czytała właśnie o sobie. Staram się nauczyć dziecko samodzielności, aby było zaradne. Moja córcia 25 maja skończy 2 latka i jest niesamowita. Potrafi wychodzić i schodzić po schodach nauczyła się tego sama. Mam zaufanie do córki i wiem że jeśli jej nikt nie będzie stresował nic się jej nie stanie. Niestety mieszkam z rodzicami i to jest podstawowy problem. Walczę o każde swoje zdanie ( nie pozjadałam rozumów tysiąc, nie czytałam żadnych książek, nigdy nie miałam wcześniej styczności z dziećmi ) mój instynkt sam mi mówi jak powinnam się zachowywać - czyli w każdej sytuacji improwizuję. Moja córcia jak idzie ze mną do sklepu jest odważna i podchodzi do dzieci chce im dać zabawkę podzielić się. Niestety dzieci uciekają, wstydzą się, krępują jest to dla mnie nie zrozumiałe, że rodzice których spotykam na swojej drodze wszystko robią za dzieci. Bez przerwy słyszę nie rób tego, nie rób tamtego o zgrozo. Często widzę jak taka pani wozi na wózku dziecko 3 letnie ? (nie jest ono chore, żeby nie było ) Moja ze mną uprawia joging do sklepu i nie lubi wózka. Do sklepu nie mam daleko, ale sąsiadka przyjeżdża z córka autem, co się dziecko będzie przemęczać. Uważam, że co sie będzie miało stać to i tak się stanie. Przy mnie dziecko nie miało wypadku a przy nadgorliwych dziadkach miało, wiec trzeba wybrać co jest dobre - zdrowy rozsądek czy nadgorliwość :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy5/16/2014

    Super podejście i zastanawia mnie kto mówi takie słowa: "że to jedynie moje wygodnictwo, bo ile więcej mała by zjadła i nauczyła się kulturalnego jedzenia" ,"to moje lenistwo i niechęć do karmienia sprawiają że później muszę sprzątać kuchnie i prać świeżo założone ubranka" . Dziecko powinno uczyć się samodzielności i jeżeli wymaga to od nas troszkę więcej pracy i cierpliwości, to co z tego? Czyż efekt nie jest wart?! Moja Ala nauczyła się niedawno jeść sama a ma 1,5 roku. Do buzi raz trafi a dwa razy nie, w koło jedzenia tyle, że nie jeden zwierz miałby używania, ale co z tego? Raz trafiła i dla mnie to sukces!

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz rację, ja też chyba bym nie karmiła dziecka, tylko czekała, aż samo się tego nauczy, choć nie od razu wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój Witek szybko opanował samodzielne jedzenie, na roczku jadł sam widelcem, oczywiście na zmianę rękami. Chwilę później zaczął jeść sam zupy. I tak samo jak Ty, dawałam przykład. Kładłam obok, sam zaczął.
    A ile się nasłuchałam od teściowej, ze leniwa ze mnie matka, bo nie chce mi się dziecka karmić :/
    Albo jak wchodzi po schodach to zamiast go trzymać mówię tylko, aby uważał. Toż to czysta leniwość przeze mnie się przejawia i puszczam 21 miesięczne dziecko na schody. Oczywiście idę za nim, ale nie krok w krok :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój młodszy niedawno skończył rok, a już etap "ja sam" i z łyżeczką próbuje, efekt chyba potraficie sobie wyobrazić, ale czasami coś trafi do buzi ;) Sztuką jest nauczenie się pomagania i wspierania a nie wyręczania. Mam nadzieję, że mi się to udaje. Pozdrawiam i do zobaczenia w Bydgoszczy

    OdpowiedzUsuń
  11. U nas to zależy. Mila czasem ma humory i za diabła nie weźmie widelca do ręki. Cóż drugie je łapkami, a zupy czasem podkarmię, gdy mnie już cierpliwość opuści :) Ale generalnie staram sie pozwalać jej na samodzielnośc :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój ma 4 lata i woli żeby go karmić, Jest niejadkiem i moje karmienie ciągle teraz mi sie czkawka odbija...

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że poświęcasz swój cenny czas na napisanie tych kilku słów.
Dziękuję.

Obsługiwane przez usługę Blogger.